The hardware and bandwidth for this mirror is donated by METANET, the Webhosting and Full Service-Cloud Provider.
If you wish to report a bug, or if you are interested in having us mirror your free-software or open-source project, please feel free to contact us at mirror[@]metanet.ch.
Co jakiś czas na liście dyskusyjnej GUST-u padają głosy świadczące z jednej strony o dużym zainteresowaniu sprawami fontowymi, a z drugiej strony -- o częstym niezrozumieniu podstawowych spraw związanych z fontami.
Te aspekty skłoniły nas do podjęcia próby spisania fontowego elementarza dla tych dzielnych adeptów fontologii, którzy nie boją się pułapek, od których niestety aż się roi w świecie fontów. (Dodatkowe informacje na temat wykorzystania fontów w LaTeX2e można znaleźć w dokumentacji Fonty w LaTex2e).
DVIPS
TeX-owi jest absolutnie obojętne, jakich fontów używamy: czy to są
mapy bitowe, fonty PostScript-owe w formacie Type 1, czy też
może egzotyczne fonty „własnego chowu” – nie ma to znaczenia.
Jedyne, czego potrzebuje TeX, to informacja metryczna, czyli pliki
TFM
(TeX Font Metric). Pliki metryczne, jak sama nazwa
wskazuje, zawierają w pierwszym rzędzie informację
o rozmiarach znaków, ale także informację o wielkości kernów
(podcięć) dla par znaków, informację o wielkości korekty kursywy
(italic correction dla poszczególnych znaków oraz – choć
trudno to zakwalifikować jako informację metryczną – informację
o ligaturach, tzn. informację, które pary znaków mają być
zastępowane automatycznie innym znakiem, np. dwa umieszczone obok
siebie znaki --
zamienione zostaną przez TeX-a przez
pojedynczy znak „–” zwany pauzą półfiretową (endash).
Krótko mówiąc żeby w ogóle „prze-TeX-ować” dokument potrzebne
są pliki TFM
.
Dopiero sterowniki zamieniając złożone dokumenty, czyli pliki
DVI
, na postać widoczną już to na papierze, już to na
ekranie, już to na jakimś innym nośniku potrzebują tych „właściwych
fontów”.
Zgodnie z konwencją przyjętą przez Donalda E. Knutha nazwy
fontów rodziny Computer Modern zawierają formalny rozmiar fontu
w punktach, np. cmr10
(font 10-punktowy),
cmbx7
(font 7-punktowy), itp. Należy tu podkreślić, że
font cmr12
nie jest równoważny fontowi zdefiniowanemu jako
cmr10
at
12pt
–
chociaż oba fonty mają wielkość 12 punktów, to jednak proporcje
znaków w obu fontach są inne. Tę samą cechę dziedziczą oczywiście
fonty wywodzące się z rodziny Computer Modern (Computer Concrete,
EC
, PL
), a także fonty rodziny
Euler
, fonty cyryliczne, i inne fonty tworzone
w duchu konwencji rodziny Computer Modern.
Zmiany proporcji wraz ze zmianą stopnia pisma są jak najbardziej uzasadnione, małe fonty powinny dla lepszej czytelności mieć nieco większe i szersze oczka minuskuł w stosunku do majuskuł. Niemniej jednak wydaje się, że Donald E. Knuth nieco przesadził z liczbą odmian fontów zmieniając co jeden punkt proporcje znaków.
W praktyce wystarczyłyby nie więcej niż cztery zakresy:
pierwszy dla fontów mniejszych niż 8-punktowe, drugi dla fontów od
8 do 12 punktów, trzeci dla fontów od 12 do –
powiedzmy – 24 punktów i wreszcie czwarty dla fontów
tzw. nagłówkowych. Ostatni z wymienionych zakresów nie
pojawia się w fontach
Computer
Modern
. Font calowy
cminch
, przeznaczony do nagłówków, jest w istocie
przeskalowanym proporcjonalnie fontem cmssbx10
. Innymi
słowy dokładnie ten sam efekt uzyskałoby się za pomocą instrukcji
\font
\f
cminch
\f
i za pomocą instrukcji
\font
\f
cmssbx10
at
1.44in
\f
. Jedyna różnica polega na tym, że font cminch
jest nieco „oszczędniejszy” – zawiera tylko duże litery
i cyfry.
Sporo zamieszania wywołały także plain
-owe instrukcje
\magstephalf
i \magstep
sugerujące, że
jedyne „legalne” powiększenia fontów to 109,5%, 120%, 144%, 172,8%,
207,4% lub co najwyżej 248,8% (p. The TeX book,
str. 17). Mimo iż nie jest to nigdzie expressis verbis
powiedziane, to jednak sporo nieporozumień narosło na tym tle. Trudno
się temu dziwić, skoro prawie wszystkie pakiety zawierające fonty
TeX-owe w postaci map bitowych (p. niżej) stosowały się do
tej reguły, tzn. mapy bitowe generowane były tylko dla
wymienionych wyżej powiększeń. Chcąc w dokumentach TeX-owych
w sposób jednolity korzystać z fontów tradycyjnych, czyli
bitmapowych, i z fontów PostScript-owych, nie należy
przejmować się zanadto rozpowszechnionym obyczajem mającym swe korzenie
w czasach, gdy komputery były wolniejsze i wygenerowanie
fontu „od ręki” było zbyt kosztowne. Rzadko używana instrukcja
postaci
\font... at ...
jest w tym kontekście godna polecenia.
W tradycyjnej konfiguracji systemu TeX podstawowymi fontami są
mapy bitowe (pliki GF
– generic font) generowane
przez program METAFONT. Najczęściej używanym formatem jest jednak nie
format GF
, a nieco oszczędniejszy
format PK
(packed). Do zamiany służy program
GFTOPK
, z reguły wywoływany automatycznie
w procesie generowania fontów.
Fonty bitmapowe generowane są dla konkretnej wielkości pisma i konkretnego urządzenia, tzn. zawierają pewne informacje pozwalające na danym urządzeniu – ekranie czy drukarce – uzyskać optymalny wygląd znaków. Stąd np. odrębne fonty dla drukarek laserowych i drukarek atramentowych o tej samej rozdzielczości 300dpi.
TeX – jak już wspomnieliśmy – pozwala skalować całość dokumentu lub poszczególne fonty:
\magnification2000 \font\A plr10 scaled \magstep3 \font\B plr10 at 28.5pt
gdzie plr10
oznacza nazwę fizycznie posiadanego na
dysku pliku plr10.tfm
. TeX przeskaluje font
plr10
tak, jak sobie tego życzymy, a ściślej –
przeskaluje informację metryczną związaną z fontem. Żeby móc
zobaczyć, jak wyglądają znaki przeskalowanego fontu, należy skorzystać
z METAFONT-a, który oczywiście potrafi generować fonty dowolnie
przeskalowane.
Fonty PK
zwykle przechowywane są w katalogach
o nazwach zawierających liczbę wynikającą z przemnożonenia
rozdzielczości przez przeskalowanie, np. fonty
o rozdzielczości 300dpi ( dots per inch) powiększone
o 20% (\magstep1
) znajdą się w katalogu
o nazwie 360dpi
, dpi360
lub jakimś
innym, podobnie nazwanym. Jeśli system operacyjny zezwala na nadawanie
plikom długich nazw, to przeskalowanie może być wpisane w nazwę
pliku, np. .../fonts/pk/laserjet/pl/plr10.360pk
.
Standardowe sterowniki przetwarzające pliki DVI
czy to
na postać wyświetlaną na ekranie, czy też drukowaną, używają fontów
PK
i posiadają mechanizm przeszukiwania odpowiedniej
struktury katalogów lub interpretacji nazw fontów przeskalowanych.
Sterowniki te pozwalają zwykle na bardzo szybkie wyświetlenie
składanego tekstu. Współczesne sterowniki posiadają także możliwość
współpracy z METAFONT-em – potrafią przekazać informację
o brakujących fontach i uruchomić METAFONT-a, wstrzymując
pracę do czasu zakończenia procesu generowania brakujących fontów.
Dzięki temu nie ma obecnie potrzeby trzymania na dysku olbrzymich
bibliotek fontów w formacie PK
, wystarczą pliki
źródłowe fontów i odpowiednio skonfigurowane łącze
sterownik-METAFONT (program lub skrypt) by zautomatyzować proces
generowania fontów. Dla bardzo rozpowszechnionych sterowników
z pakietu emTeX
będzie to program MFjob
(MS-DOS
, OS/2
), zaś dla systemów opartych na
web2c
– skrypt mktexpk
(różne wersje
Unix
, Windows
i Amiga
).
Jeżeli chodzi o PostScript, to ten „właściwy font” – mowa tu
o fontach zapisanych w formacie Adobe Type 1 – zawarty
jest w pliku z rozszerzeniem .pfb
(PostScript Font Binary) lub .pfa
(
PostScript Font ASCII). Natomiast o plikach
TFM
w świecie PostScript-owym mało kto słyszał. Na
szczęście dobrzy ludzie z firmy Adobe wymyślili coś podobnego do
tego, co wymyślił Donald E. Knuth, mianowicie pliki metryczne AFM
(Adobe Font Metric). Różnią się one trochę od plików
TFM
(np. pliki AFM
są plikami
tekstowymi), ale mimo różnic jest możliwe by na podstawie pliku
AFM
utworzyć plik TFM
.
Zanim pójdziemy dalej trzeba wyjaśnić jedną rzecz, mianowicie
w jaki sposób są reprezentowane znaki. Jeżeli chodzi o plik
DVI
to odpowiedź jest trywialna: jako liczby
z zakresu 0
--255
. Przy tworzeniu pliku
PostScript-owego za pomocą sterownika sytuacja nie ulega
zmianie, to znaczy w pliku PostScript-owym znaki też są
reprezentowane w zasadzie jako liczby z zakresu
0
--255
, czasem w reprezentacji ASCII,
a czasem w reprezentacji ósemkowej. Natomiast we „właściwym
foncie” PostScript-owym, podobnie zresztą jak w foncie
METAFONT-owym, jest inaczej: znaki są zasadniczo reprezentowane za
pomocą nazw w rodzaju „period”, „periodcentered”, „lslash”,
„aogonek”, itp.
Formalnie rzecz biorąc font PostScript-owy jest programem, a nazwy znaków są nazwami podprogramów opisujących kształt znaków za pomocą – znów podobnie jak w programach METAFONT-owych – krzywych trzeciego stopnia, zwanych krzywymi Béziera. Dodatkowo podprogramy te opisują niektóre szczegóły procesu zamiany obwiedni na mapy bitowe (tzw. hinty czyli podpowiedzi), bo przecież ostatecznie znak zostanie wyświetlony na ekranie, wydrukowany na drukarce lub naświetlony na diapozytywie, czyli musi zostać zamieniony na postać dyskretną.
Skąd zatem PostScript trafiając na jakąś liczbę „wie”, że ma użyć procedury o nazwie, powiedzmy, „aogonek”?
Aaa, właśnie! Tu jest pies pogrzebany. We „właściwym foncie”
PostScript-owym jest zawarta dodatkowa informacja, mianowicie tabela
par (liczba, nazwa) przyporządkowująca liczbom z zakresu
0
--255
nazwy podprogramów opisujących znaki.
Tablica ta (czasem zwana wektorem) nosi nazwę „Encoding”, co jest
może mało istotne, natomiast istotne jest to, że tablicę tę można
„w locie” zmienić. Z tej możliwości korzysta m.in.
sterownik DVIPS
(p. niżej).
W pliku AFM znajduje się również informacja
o przyporządkowaniu liczba-nazwa, (w zasadzie można zakładać,
że jest to to samo przyporządkowanie, co w pliku
PFB
/PFA
). Na ogół nie jest to
przyporządkowanie, o które by nam chodziło. Ale nie ma biedy –
DVIPS
-owi można podać dowolne przyporządkowanie,
które zostanie użyte w tworzonym przezeń pliku
PostScript-owym.
Konwertery AFM->TFM
na podstawie nazw generują
stosowne przyporządkowanie, lub nawet wiele przyporządkowań, a dla
każdego z takich przyporządkowań tworzony jest odpowiadający mu
plik TFM
.
Najpowszechniej używanym konwerterem jest program
AFM2TFM
, należący do standardowej dystrybucji sterownika
DVIPS
. Konwerter o nazwie TOIL,
bazuje na programach AWK
oraz METAFONT Warto też wspomnieć
o pakiecie VFINST
, oferującym liczne możliwości,
bazującym na fontach wirtualnych.
Aby konwertery AFM->TFM
mogły działać jak należy,
nazwy podprogramów muszą być zgodne z ich treścią. Tak niestety
nie zawsze jest, np. pod nazwą „Sterling” zamiast opisu znaku
funta można znaleźć opis polskiego „Ł” czyli „Lslash”. Pomysłów na
cudaczne nazewnictwo jest mniej więcej tyle, ile tzw. standardów
kodowania znaków, czyli infinity.
Z niepoprawnymi nazwami można sobie poradzić. Co nam zależy, przecież „onesuperior” brzmi równie ładnie jak „aogonek”, nieprawdaż? Problem jedynie w tym, że z góry nie wiadomo, że producent uznał „onesuperior” za odpowiednią nazwę dla polskiej litery „ą”. Jakiś szaleniec może się pogodzić z propozycją Adobe i użyć dla podprogramu opisującego „ą” nazwy „aogonek”…
Jakby nie dość było problemów, oprócz nazewnictwa ewidentnie
niepoprawnego możemy się zetknąć z obocznością! Otóż niektórzy
producenci dla określenia znaków „ż” i „Ż” używają nazw
„zdot” i „Zdot”, a niektórzy „zdotaccent”
i „Zdotaccent”. Nie znalazłem jednoznacznego stanowiska firmy
Adobe w tej sprawie, ale na ogół obowiązuje zasada „sklejania”
nazw: „a” + „grave” = „agrave”; skoro więc istnieje znak
„dotaccent” (nazwa używana przez Adobe), to „ż” należy rozumieć
jako „z” + „dotaccent” czyli „zdotaccent”. Innymi słowy zalecać
by należało używanie nazw „zdotaccent” i „Zdotaccent”, ale być
może konwertery AFM->TFM
powinny być uwrażliwione na tę
oboczność.
Plik TFM
zawiera jeszcze informację o parach
kernowych i ligaturach. Pary kernowe, uwzględniane „jak leci”
przez większość konwerterów AFM->TFM
, na ogół są
umieszczane jak należy w plikach AFM
, chociaż czasami
można trafić na felerne pliki AFM
bez par kernowych.
Obecność par kernowych poznajemy to po występowaniu wierszy
zaczynających się od słowa kluczowego „KPX”. Warto mieć na uwadze, że
bywają pliki AFM
posiadające tylko część par kernowych –
np. znaki diakrytyczne czasami nie są uwzględniane – dobrze jest
sprawdzić plik AFM
pod tym kątem.
Z ligaturami jest znacznie gorzej – można je bardzo rzadko
uświadczyć, mimo iż teoretycznie format AFM
pozwala na
definiowanie ligatur, np. poniższy przykładowy wiersz pliku
AFM
:
C 45; WX 329; N hyphen; B 17 188 313 303; L hyphen endash;
zgodnie ze specyfikacją Adobe ustala, że znak o kodzie
45
ma szerokość 329
jednostek (jednostka =
1/1000em), nosi nazwę „hyphen”, że naroża prostokąta ograniczającego
obrys znaku mają współrzędne wynoszące w tych samych jednostkach
(17, 188) oraz (313, 303), i wreszcie że dwa znaki „hyphen” mają
być zamieniane na znak o nazwie „endash”, czyli innymi słowy
znak o nazwie „endash” jest ligaturą dwóch znaków o nazwie
„hyphen”.
W związku z powszechnym brakiem informacji
o ligaturach w plikach AFM
, konwertery
AFM->TFM
muszą albo się domyślić, jakie by tu ligatury
można wstawić, albo – co chyba jest lepszym rozwiązaniem – zostać
poinformowane o prawidłowych dla danego fontu (grupy fontów)
ligaturach.
DVIPS
Popularny sterownik DVIPS
, autorstwa Tomasa Rokickiego,
zamieniający pliki DVI
na pliki PostScript-owe musi
wiedzieć – podobnie jak każdy sterownik – gdzie znajdują się fonty
TeX-owe i PostScript-owe. Informację tę zawierają pliki
config.ps
i psfonts.map
, poszukiwane
w kartotekach wskazywanych przez zmienną systemową
TEXCONFIG
(we współczesnych instalacjach zmienna ta jest
już zwykle zadeklarowana w pliku konfiguracyjnym
texmf.cnf
).
Plik config.ps
zawiera informacje o parametrach
pracy programu.
Natomiast plik psfonts.map
zawiera informacje związane
wyłącznie z dostępnymi w danej instalacji fontami
PostScript-owymi. W pliku psfonts.map
informacje
o poszczególnych fontach umieszczane są w jednym wierszu (co
czasem może być kłopotliwe). Typowy wiersz wygląda następująco:
ec-qplr TeXGyrePagella-Regular "encqec ReEncodeFont" <q-ec.enc <qplr.pfb
Pierwsza pozycja określa nazwę TeX-ową fontu, druga – wewnętrzną
nazwę PostScript-ową fontu (robi z niej użytek interpreter
PostScript-u), następnie pojawia się informacja o dodatkowych
zabiegach, jakim ma być poddany font (może to być poziome
przeskalowanie fontu, pochylenie lub zmiana kodowania – w podanym
przykładzie chodzi o zmianę kodowania), a na końcu pojawiają
się nazwy plików, które mają zostać dołączone do pliku wynikowego –
w tym wypadku jest to plik kodowania q-ec.enc
oraz
font qplr.pfb
.
Podanie nazwy pliku fontowego nie jest konieczne – w takim
wypadku DVIPS
założy, że chodzi o font wbudowany
w urządzenie. Gorąco odradzamy korzystanie z tej możliwości
– opłakane skutki korzystania z fontów wbudowanych można co jakiś
czas oglądać w materiałach nawet renomowanych firm: a to
zamiast polskich znaków występują „krzaczki”, a to litery
zachodzą na siebie, a to skład się zupełnie rozjeżdża…
Plik kodowania zawiera tablicę 256 nazw znaków, określającą omawiane wyżej przyporządkowanie kod-nazwa. Jest to w istocie fragment kodu PostScript-owego postaci:
/encqec[ /grave /acute /circumflex ... /thorn /germandbls ] def
O tym, jaki kod otrzymuje dany znak, decyduje kolejność
wystąpienia: w tym przypadku na pozycji zerowej (w języku
PostScript liczenie zawsze odbywa się od zera) występuje znak
o nazwie grave
(znak „ciach” /
w notacji PostScript-owej oznacza mniej więcej to samo co znak
„w-tył-ciach” \
w notacji TeX-owej),znak
acute
otrzymuje kod 1, znak circumflex
–
kod 2, …, znak thorn
– kod 254,
i wreszcie znak germandbls
– kod 255.
Wystąpienie .notdef
oznacza, że
w foncie nie ma znaku na pozycji o danym kodzie.
Warto mieć świadomość, że DVIPS
włącza wszelkie pliki
prawie ich nie analizując, jedyny zabieg przezeń wykonywany to zamiana
postaci binarnej fontu Type 1 (PFB
) na postać ASCII
(PFA
). Jeżeli font jest już w postaci ASCII, to
włączany jest do dokumentu „jak leci”, bez żadnej ingerencji ze
strony sterownika. Oznacza to, że używając DVIPS
-a możemy
korzystać ze wszystkich możliwych fontów PostScript-owych, nie tylko
najbardziej popularnych fontów Type 1, ale w szczególności
także fontów TrueType, które dla interpretera PostScript-u są po prostu
fontami Type 42 – wystarczy mieć plik TFM
i font Type 42 w postaci ASCII.
Używając różnych wymyślnych narzędzi (np. T1UTIL Lee Hetheringtona) można się zorientować, jakim znakom zostały przypisane jakie nazwy i w razie czego je poprawić, można też uzupełniać kerny, itp., ale to jest żmudne i przykre, bo niepotrzebne zajęcie.
Czasem fonty PostScript-owe są dystrubuowane z plikami
PFM
(Printer Font Metric) zamiast z plikami
AFM.
Brak plików AFM
praktycznie przekreśla
możliwość użycia fontu PostScript-owego w TeX-u, bowiem pliki
PFM
zawierają znacznie uboższą informację niż pliki AFM,
w szczególności nie zawierają nazw znaków, czyli nie
określają żadnej tablicy kodowania ( encoding vector,
p. wyżej). Można zakładać, że chodzi o takie samo
przyporządkowanie, jakie jest wpisane w pliku
PFB
/PFA
, chociaż w ogólności tak być nie
musi. Ponadto w pliku PFM
znajdują się dane na temat
par kernowych jedynie dla co najwyżej 256 znaków, a font
PostScript-owy może ich zawierać nacznie więcej.
Jeśli jednak szczęście nam dopisze, to z plików
PFM
oraz PFB
(bądź PFA
) możemy
odtworzyć informację niezbędną do utworzenia pliku AFM
–
można spróbować użyć pakietu
pf2afm, który dostępny jest w archiwum GUST-u.
Warto pamiętać, że font nie tylko musi ładnie w druku wyglądać, ale i jego dość skomplikowana „wewnętrzna” struktura musi być zrobiona porządnie.
Jednym z najbardziej dających się we znaki problemów jest problem układu znaków w foncie. Staranne przemyślenie tego problemu musi prowadzić do wniosku, że firma Adobe już dawno temu znalazła wystarczające w większości przypadków rozwiązanie problemu konfigurowalności układu znaków w foncie. To bardzo mocny argument na rzecz korzystania z fontów PostScript-owych w formacie Type 1.
Wprawdzie detale związane z instalowaniem fontów mogą się wydawać skomplikowane, ale taka jest natura rzeczy. A do czego prowadzi próba ukrycia tej natury przed użytkownikiem, wielu z nas boleśnie odczuło w przypadku korzystania fontów TrueType w systemie Windows. Wprawdzie instaluje się je bardzo prosto (albo i – nie wiedzieć czemu – nie instaluje), ale praktycznie nie ma żadnej możliwości rekonfiguracji. Ktoś, kto przenosił fonty TrueType z jednej wersji systemu Windows do innej, wie o czym mowa – a to font się w ogóle nie daje zainstalować, a to inne znaki się pojawiają, niż byśmy chcieli, a to nasza ulubiona aplikacja albo tego fontu nie widzi, albo się na nim wywraca…
Mając to na względzie uważamy, że warto poświęcić nieco czasu i wysiłku na zrozumienie podstaw konfigurowania fontów, zwłaszcza fontów PostScript-owych w formacie Adobe Type 1 – to naprawdę w pewnym momencie staje się proste, a tym samym oczywiście niezwykle użyteczne.
Bogusław Jackowski i Staszek WawrykiewiczPowyższy tekst jest zmodyfikowaną wersją artykułu
z Biuletynu GUST, nr 8/1997, s. 7–12.
Ostatnie zmiany 5.05.2014
These binaries (installable software) and packages are in development.
They may not be fully stable and should be used with caution. We make no claims about them.